Miłego czytania <3
EDIT : rozdział zbetowany, błędów nie ma wcale lub jest ich nie dużo :)
~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Naruto poczuł jak głowa pulsuje mu niemiłosiernie. Rytm uciążliwego bólu niemalże zlewał się z tym wybijanym przez denerwującą melodię ustawioną na budzik w jego telefonie. Chłopak wyłączył go i zarzucił sobie poduszkę na głowę, gdyż do jego pokoju wkradało się kilka słabych lecz denerwujących promieni słonecznych, które przedostawały się przez zachmurzone niebo. Chłopak chwycił butelkę leżącą obok jego łóżka, a raczej zrobiłby to, gdyby przedmiot rzeczywiście się tam znajdował. Ku jeszcze większemu poirytowaniu blondyna napój, który miał ugasić palące pragnienie i nie ustępującą suchość w ustach znajdowała się bardzo, bardzo daleko, gdyż leżał na biurku, kilka kroków dalej. Niebiesko-oki podniósł się na łokciu i jeknął przeciągle. Świat na kacu nie miał najpiękniejszych barw.
Chłopak zwlekł swój odwłok z łóżka i przeciągnął się ziewając długo. Na zewnątrz temperatura wynosiła kilka stopni ponad zero. Jemu nie przeszkadzało to w otworzeniu okna na oścież w momencie, w którym dopiero wyszedł z ciepłego łóżka, spod nagrzanej kołdry. Ubrany był tylko w bokserki. Blondyn pokonał odległość dzielącą go od upragnionego napoju swoim ciężkim, zaspanym chodem. Chwycił butelkę niegazowanej wody, odkręcił ją i kilkoma dużymi łykami wypił połowę jej zawartości. Ulga jaką poczuł poprawiła mu humor. Po chwili jednak uśmiech znikł z jego twarzy, gdyż w drzwiach pokoju blondyna stała Kushina. Matka chłopaka należała do łagodnych osób. Dopóki ktoś nie postanowił nadepnąć jej na odcisk. Do tego czasu była też całkiem miła.
-Masz coś do powiedzenia synu?- zapytała Kushina patrząc na niego złowrogo.
Jej spojrzenie wręcz ciskało pioruny więc Naruto nie śmiał spojrzeć jej w oczy. Prawda była taka, że po raz enty w tym miesiącu wraca nawalony do domu, po nocy. Miał już osiemnaście lat i mógł sobie na to pozwolić w świetle prawa. Jednak w praktyce wciąż się uczył, a raczej robił coś co to przypomina. Matka na siłę wysyłała go do szkoły, o ile starczało jej sił.
-Najpiękniejsza kobieto na tym smutnym świecie - powiedział rozglądając się wokoło i mrużąc oczy gdy tylko jego wzrok natrafił na okno. - Matko ma! Aniele! Doskonale wiesz jak to jest być młodym, przecież...
-Nie myśl, że Ci to przejdzie - przerwała mu Kushina twardym, zawziętym tonem, co oznaczało dla chłopaka, że po prostu tym razem tego nie przeżyje. - Dziecko, zawalasz szkołę. Ty nie przynosisz słabych ocen... ponieważ nie przynosisz żadnych! Nie uczęszczasz na zajęcia, spóźniasz się, wagarujesz. Zrozum, chcę dla Ciebie dobrze. Zrób coś też dla mnie i zdaj ten rok, napisz maturę.
Naruto spojrzał na swoją matkę, podszedł do niej wolnym krokiem i przytulił ją. Doskonale wiedzieli, że to sobie przemyśli, ale nikt nie powiedział, iż od razu podejmie jakieś kroki w tym kierunku. Zda. Obiecał sobie, że przebrnie przez ten rok, ale przecież to dopiero połowa pierwszego semestru, ma czas.
-Już możesz mnie puścić synu - powiedziała kobieta i odsunęła się na odległość ręki. - Strasznie śmierdzisz. Idź się umyj, a jak wyjdziesz wyjaśnisz mi to coś na Twojej twarzy.
Blondyn popatrzył na swoją rodzicielkę i uniósł jedną brew, nie do końca wiedział o co jej chodzi. Dopiero teraz dotarł do niego smród jaki wokół siebie rozsiewał. ''To odpowiedni czas na kąpiel'' stwierdził w myślach i ruszył w kierunku łazienki. Niestety to, co ujrzał sprawiło, że na poobijanej twarzy chłopaka pojawiło się zdziwienie. Po chwili jednak dotarło do niego. Mimo bolącej głowy zdołał wykrzesać z siebie tyle energii, by zastanowić się nad wydarzeniami wczorajszej nocy.
Naruto wraz z dwójką długowłosych kolegów siedzieli w barze i wlewali w siebie alkohol. Żadne z nich nie spodziewało się, że znajdzie ich Sasori. Co prawda, chłopak dokładnie wiedział gdzie są, ba, od początku ruszył w kierunku ich stolika. Tak to jest jak sie dostaje informacje na bieżąco od tej typowej białej dziewczyny*. To wcale nie tak, że nie lubi Deidary. Ten koleś go po prostu denerwuje. Nigdy nie zrozumie jak można być tak irytującą istotą. ''Oh, Sass, chodźmy do Starsbuck's'a'', ''Sass you're so sassy and fancy, oh you're so funcy''. Sasori mimowolnie krzywił się na wspomnienia niektórych jego słów czy prób zaśpiewania tej durnej piosenki. Jakby mógł to wbiłby się w leginsy i chodził z tymi wszystkimi laluniami, bo selfie to życie, instafood, instagood, hashtag, hashtag, hashtag. Akasuna czuł jak przekleństwo ciśnie mu się na usta, bo akurat w tej chwili kiedy i tak już jest wkurwiony musi przypominać sobie o takich rzeczach. Jakby tego miało być mało to już z oddali widział swoich zalanych kolegów. Wiedział, że będzie potrzebował pomocy w odstawieniu ich do domów, więc skręcił trochę w prawo i ruszył przez tłum do tylnego wyjścia. Kilka osób stało tutaj i zaciągało się swoimi papierosami, najwyraźniej musieli się przewietrzyć, bo wewnątrz baru wszędzie unosił się dym i zapach tytoniu, co ozaczało, że nigdzie nie widnieje zakaz dotyczący palenia. Wziął do ręki telefon, przeszukał listę swoich kontaktów około trzy razy. Nie mógł się zdecydować, który z jego znajomych może mieć, aż tak najebane by chcieć mu bezinteresownie pomóc. Ostatecznie wybrał swojego kuzyna. Dobrze wiedział, że Gaara przyjaźni się z Naruto więc będzie chciał pomóc tylko ze względu na blondyna. Westchnął ciężko po czym najechał palcem na zieloną słuchawkę. Sabaku odebrał po czterech sygnałach, a jego głos był jak zwykle znudzony, kiedy wypowiadał słowa, które dla każdego kto go nie zna zabrzmiałyby wrednie.
-Czego chcesz? - usłyszał Akasuna i uśmiechnął się pod nosem.
-Twój przyjaciel, Naruto wraz z Deidarą i Itachim wlewają w siebie alkohol w Yopparai - zaczął Sasori spokojnie wypowiadając każde słowo. - Potrzebuje pomocy w przypilnowaniu ich zanim zrobią coś głupiego. Poza tym ktoś musi ich grzecznie ogarnąć i wynieść.
-Zaraz tam będę. - odpowiedział młodszy chłopak i rozłączył się.
Sasori otworzył ciężkie drzwi i znów znalazł się w dusznym pomieszczeniu. Ściany baru były pomalowane na ciemno brązowy kolor. Zapewne po to żeby nie było widać odbitych łap i innych plam. Znów ruszył przez tłum ludzi, którzy co chwile gdzieś się przeciskali lub szli po kolejne 'porcje' alkoholu. Przystanął na chwilę i rozglądnął się dookoła. Yopparai było małym miejscem. Jak na ironię jego nazwa oznaczała pijaka i właśnie to było dobre. Bardzo przemyślane określenie dla tego miejsca. Mocny, tani alkohol nie zadowalał swoim smakiem i jakością, natomiast pozwalał zapomnieć.
Sasori poczuł nagłą ochotę dołączyć do kolegów, lecz odpuścił sobie. Zawsze jakoś źle się to musiało skończyć. Miał na myśli swoją relację z Hayashim. Chłopak należał do niezwykle uczuciowych, gdy tylko trochę wypił. Najgorsze było to, że wymagał czułości z jego strony. Ruszył w kierunku stolika, przy którym najprawdopodobniej spał Itachi, a dwaj blondyni prowadzili ożywioną rozmowę. Gestykulowali na wszystkie strony i mówili do siebie podniesionymi tonami. Słowa, które wypowiadali były zwkłym pijackim bełkotem toteż, aby coś zrozumieć trzeba by się bardzo wysilić, a rudemu jakoś się to nie uśmiechało. Przysiadł się do nich bez słowa więc nawet nie zwrócili na niego uwagi. Dopiero kiedy spojrzał na swój telefon, któreś z nich, a mianowicie Deidara odwrócił głowę w jego stronę.
-Saso... - zaczął i uśmiechnął się delikatnie. To nie tak, że miał słabość do starszego kolegi, po prostu zaczynał się przy nim dziwnie zachowywać.
-Cześć, Dei - odpowiedział mu rudy, a blondyn wiedział, że gdyby stał to raczej musiałby usiąść bo nawet w tej pozycji czuł jak jego kolana miękną. To niemożliwe by zdrobnienie jego imienia brzmiało tak pięknie. Chociaż świadomość, że wypowiadane były przez tak wspaniałe usta... "Ogarnij się!"- Deidara upomniał się w myśłach i potrząsnął delikatnie głową. Chwycił kolejny kieliszek wódki i przechylił go. Poczuł jak lekko pali go w przełyku, a jego twarz wykrzywiła się mimowolnie na smak alkoholu.
Naruto chwycił swój kieliszek i powtórzył poczynania kolegi. Spojrzał kątem oka na Sasoriego i uśmiechnął się. Musiał przyznać, że był bliski stanu Itachiego. Co chwile urywał mu się film, a rozmowa, którą prowadził z Deidarą nie zmierzała do niczego.
-Po co przysz-szedłeś S-saso-ri? - krótko włosego blondyna dopadła czkawka. Biedaczek ledwo wykrztusił z siebie te kilka słów. Akasuna tylko spojrzał na niego wzrokiem pełnym litości, gdy brał do ręki butelkę i starał się nalać kolejną porcję alkoholu do kieliszka. Czasem zastanawiał się czy oni mają umiar. Nagle na ramieniu Namikaze spoczęła gruba, żylasta dłoń. Barczysty facet obrócił go o sto osiemdziesiąt stopni i podniósł do góry za kołnieżyk białej koszulki. Sasori podniósł się szybko z krzesła, a kątem oka dostrzegł jak Deidara robi to samo, niestety w jego przypadku nie było to ani trochę efektowne, gdyż zachwiał się, co zmusiło go do przytrzymania się stołu. Akasuna chciał go przytrzymać, ale w tym momencie ten dziwny typek zaczął się pruć do Naruto.
-Zabije Cie chuju - warknął i uderzył chłopaka w brzuch. Podbiegł do niego szybko i starał odsunąć do swojego kolegi. Kurwa, gdzie jest Gaara.. - przeszło mu przez myśl w momencie, w którym ktoś złapał go za barki i rzucił nim o ziemie.
-O co Tobie kurwa chodzi? - wrzasnął Naruto, kiedy facet postanowił postawić go spowrotem na ziemi. Sasori rozejrzał się wokół, gdzie zbierał się mały tłum ludzi chcących popatrzeć na bójkę. Ostatecznie swój wzrok skupił na młodszym koledze. Widział jak jego oczy ciemnieją i przybierają tą lekko nienaturalną barwę. Był wściekły, a alkohol krążący po jego organiźmie nie pomagał. Poczuł dreszcze na skórze, stan chłopaka nie wróżył nic dobrego. Oglądnął się w kierunku Deidary, którego jakiś facet odciągał w głąb tłumu. Zapewne po to, żeby nie mógł pomóc, pominęli jednak, że Hayashi jest w takim stanie, że nawet jakby chciał to by mu się nie udało. Sasori zauważył, że ten sam koleś, który zajmował się blondynem zmierza w jego kierunku. Jednak on był w o wiele lepszym stanie niż Deidara i nie da się tak łatwo. Kątem oka zobaczył jak ktoś kopie w krzesło wciąż śpiącego i nieświadomego Itachiego. Raz, drugi, trzeci, aż w końcu wywraca chłopaka wraz z meblem.
-Co kurwa? - jęczy Uchiha przeciągle i od razu zostaje podniesiony z podłogi, a następnie uderzony w brzuch, co skończyło się powrotem do poprzedniej pozycji.
Akasuna odepchnął od siebie dryblasa i kopnął go tak, że ten zatoczył sie i stracił równowagę. Jego czaszka odbiła się od filaru znajdującego się obok, a on sam runął na ziemię. Sasori tylko patrzył na to z wyraźnym zadowoleniem, głównie dlatego, że z rozciętej brwi tamtego sączyła się krew. Po chwili jednak oprzytomniał i pomógł Itachiemu wstać. Nikt już nie interesował się Uchihą, natomiast uwaga większości skupiła się na Naruto, który właśnie stał otoczony przez czterech nadmiernie umięśnionych kolesi. "Tak się kurwa nie będziemy bawić." - pomyślał i spojrzał na Itachiego, który otrzeźwiał już trochę po zderzeniu z podłogą.
-Pójdziesz po Deidare? - zapytał, analizując czy kolega rzeczywiście podoła zadaniu. On tylko skinął głową i ruszył we wskazanym przez rudego kierunku. Akasuna powędrował do okładanego przez mężczyzn Naruto i podjął się pomocy blondynowi.
Naruto doskonale pamiętał tą noc, to jak wpadł w dziką furię i zaczął bić się z tym facetem, który był od niego o głowę wyższy i dwa razy większy, a do tego dochodzili jego koledzy, którzy atakowali go ze wszystkich stron dopóki Sasori ich trochę nie rozproszył. Każdy, kto widział go kiedykolwiek w tym stanie wolał z nim nie zaczynać. Niestety nie każdemu dane było mieć tą świadomość. Namikaze nigdy nie widział siebie w tym stanie. Krążyły pogłoski, że jego błekitne niczym niebo oczy stają się ciemne i zmieniają swą barwę na delikatnie czerwoną. Ten skurwysyn, który ich zaatakował też nie wiedział o tym jak agresywny chłopak potrafi być, a do Naruto wreszcie dotarło kim on był. "Ten idiota naprawdę nie potrafi przegrać." - pomyślał blondyn i wszedł do wanny, która powoli napełniała się gorącą wodą. Ciepło ogarniające chłopaka ze wszystkich stron spowodowało, iż ogarniało go odprężenie, nawet głowa zaczynała coraz mniej boleć...
Jiraya zapukał do drewnianych drzwi, a po chwili otworzyła mu drzwi czerwonowłosa kobieta. Na usta Kushiny wkradł się grymas, który miał przypominać uśmiech, jednak nie była ona do końca zadowolona z wizyty wuja Naruto. On zaś zdawał się tego nie zauważać i przytulił ją lekko na powitanie.
-Witaj - powiedziała Kushina i pozwoliła mu wejść zapraszającym gestem. Mężczyzna ściągnął buty i ruszył wraz z kobietą do kuchni.
-Kawa, herbata? - zapytała czerwonowłosa jak typowa pani domu i popatrzyła na swojego gościa.
-Herbate miętową, jeśli masz. - odpowiedział jej starzec.
Kushina bez słowa wstawiła wodę w czajniku na gotowanie i przygotowała dwa kubki. Po chwili unosił się z nich lekki obłoczek pary, a dwie torebki mięty czekały na to by znaleźć się w środku i wymieszać z gorącą cieczą tworząc pyszny i aromatyczny napój. Kobieta położyła ciemnoszare naczynia na stole. Jiraya podziękował jej skinieniem głowy.
-Stało się coś? - zapytała pani Namikaze po chwili i odłożyła trzymany w ręce kubek, z którego powoli sączyła herbatę.
-Wyniki wyszły pozytywne. - odparł cicho.
Kushina nie była w stanie wydusić z siebie żadnego słowa. Na jej szczęście do kuchni wszedł jej syn. Chłopak o niczym nie wiedział i póki co raczej nie będzie dane mu posiadać tej świadomości.
-O, wujek! Cześć. - wykrzyknął blondyn z uśmiechem i przybił mężczyźnie 'piątkę'.
-Co Ty masz na twarzy synu? - odpowiedział mu Jiraya i zmierzył go takim wzrokiem, że nikt nie śmiałby nie odpowiedzieć na zadane pytanie.
-Pobiłem się z takim kolesiem o głupią pannę. - Naruto podrapał się w tył głowy i zaśmiał nerwowo. Przecież nie mógł im powiedzieć, że zrobił totalny rozpierdol w barze, bo jakiś typ nie umie przegrywać. No i nie ośmieliłby się dodać, że później dostał jeszcze od jednego z ochroniarzy, którzy postanowili ich wywalić, a był już lekko poturbowany więc uderzył twarzą o asfalt zaraz po tym jak stracił równowagę.
-W takim razie nie wiem czy zasłużyłeś. - Siwy mężczyzna uśmiechnął się tajemniczo, a Kushina skupiła na nim swój wzrok.
-Co znów wymyśliłeś? - zapytała i pokręciła głową z niedowierzeniem. Ten człowiek był dla niego stanowczo za dobry!
-Dowiesz się później złociutka, dziękuję za herbatę. - powiedział z uśmiechem i ucałował czerwonowłosą w policzek, po czym dodał. - A Ciebie zabieram ze sobą.
Naruto był lekko zdezorientowany i nie do końca wiedział czego się spodziewać. Pomachał matce na pożegnanie i ruszył w kierunku drzwi za wujem. Zarzucił swoją skórzaną kórtkę na ramiona i wyszedł z mieszkania. Niestety winda w ich klatce znowu nie działała więc musieli schodzić i wchodzić schodami na szóste piętro. Nie należało to do najprzyjemniejszych czynności. Naruto jeszcze jakoś to przebolał, ale Jiraya dyszał ciężko pokonując drogę w obie strony, wcześniej i teraz. Wyszli z klatki i po chwili siedzieli w aucie mężczyzny. Siwowłosy odpalił silnik i wyjechał z miejsca parkingowego. Ruszył przez osiedle w kierunku drogi głównej.
Aby dojechać do domku Jirayi musieli pokonać całą Konohę, co oznaczało przynajmniej pół godziny drogi. W trakcie całej przejażdżki mijali mnóstwo osiedli, domków jednorodzinnych, parków oraz szkół. Jednak w końcu dotarli do docelowego miejsca podróży.
Dom Jirayi nie był największy, ale nie wyglądał też ubogo. Jednopiętrowy, stosunkowo niski, pomalowany na żółto. Obok stał spory garaż. Naruto był pewien, że wujek będzie kierował się do wejścia jednak ten postanowił zaprowadzić go do ów drugiego budynku.
-Mam coś dla Ciebie. - powiedział i otworzył duże podnoszone do góry za pomocą pilota, stalowe drzwi. Stał tam dość stary Chevy Nova, jego czerwony lakier błyszał w promieniach śłońca, które bezustannie starały się przedostać zza chmur.
-Żartujesz sobie prawda? - odpowiedział mu chłopak po chwili, jego mina wyrażała niepojęte zdziwienie. Nie mógł uwierzyć w to, co się działo.
-Prawo jazdy masz, samochód nie jest wybitny, ale naprawiłem go do stanu używalności. - zaczął mężczyzna. - Myślę, że jak na pierwsze auto jest idealny.
-Kurwa, dziękuję! - krzyknął Naruto nie zważając na słowa po czym dodał - Daj mi kilka minut, musze wykonać jeden telefon! Zaraz wracam.
Chłopak ruszył na tyły domu kierując się wzdłuż bocznej ściany garażu. Tak długo zbierał na nowy samochód, a wszystko i tak zawsze szło na alkohol... Nagle sam spadł mu z nieba! Naprawdę nie wiedział jak ma dziękować swojemu wujowi. Wybrał numer do Sasuke, a czarnowłosy odebrał już po kilku sygnałach.
-Stary musimy coś opić. - zaczął niebiesko-oki.
-Co znowu? - odpowiedział Uchiha znudzonym tonem.
-Po pierwsze to, że nie dałem się wczoraj zabić, a po drugie i najważniejsze... - urwał Namikaze.
-Mów, kurwo - ponaglił go Sasuke.
-Wchodze do gry, stary. - odpowiedział blondyn z uśmiechem na ustach.
~*~*~*~*~*~*~**~*~*~*~Jak widzicie jest już zakładka bohaterowie! Polecam zaglądać do niej raz na jakiś czas :) Jak wam się podobało? komentujcie!
*typowa biała dziewczyna -basic/typical white girl - to taka laska troche yolo, swag, jara sie Starsbuck's'em , leginsami, iphone'ami i wiecie insta życie, no hipsta troche